sobota, 28 czerwca 2014

Rodział XII Malutcy my, wielki świat

Tak, tak!
To mój wielki powrót! <3 Serio, długo mnie tu nie było i zdążyłam nieco poprawić swój styl pisania, więc jeśli macie ochotę, to zapraszam. I od razu mówię: Nie mam już takich głupkowatych pomysłów, jak wcześniej.
~*~
  Harry, zmęczony nieprzespaną nocą, udał się do toalety. Gdy zobaczył swoje odbicie w lustrze, nie mógł uwierzyć, że właśnie tak wygląda. Zdecydowanie te wory pod oczami, spowodowane brakiem snu, nie dodawały mu uroku. W dodatku ta głupia blizna, która prześladowała go przez całe życie, była zaczerwieniona i wyglądała strasznie. Zaniechał więc przeglądania się, umył zęby i założył wierzchnią szatę. 
  Z niepokojem odliczał dni, które dzieliły go od drugiego zadania... Zbliżało się coraz bardziej, a on nadal nie znał rozwiązania. Usiadł na swoim łóżku i trzymając jajo, zastanawiał się, co będzie musiał zrobić. I co ważniejsze, jakim cudem został reprezentantem Turnieju Trójmagicznego.
  Po upływie jakichś 5 minut, rudowłosy chłopak, dzielący z nim dormitorium, zaczął się niespokojnie wiercić przez sen. Mamrotał sobie pod nosem:
- Nie mamo, to nie ja zjadłem gnoma... Mówię prawdę! Ginny, nie kłam! Ja nie jadam gnomów... Smakują przecież ohydnie! Och, no dobra, może i zjadłem jednego, ale i tak był okropny...
- Rooon, obudź się. I przestań jeść te biedne gnomy... - zirytowany Harry zaczął szarpać kołdrą chłopaka, tak, że w końcu wylądował na podłodze... a Ron na nim. - Złaź ze mnie, ciężki jesteś.
  Rudzielec szybko wstał i przybrał pozę bojową, jednak kiedy zorientował się o co chodzi, zaczął śmiać się niemiłosiernie. Stał tam i rechotał w najlepsze, budząc tym resztę chłopaków. 
  - A temu co się stało? - spytał Seamus, wskazując na Harry'ego, który tak by the way, nadal leżał na podłodze. Oczywiście odpowiedział mu tylko śmiech.
  W końcu Harry wstał i uderzył Rona zawadiacko w ramię:
- Ogarnij się, stary. I lepiej się ubierz, bo zaraz się spóźnimy na śniadanie!
  Jak się okazało, nie tylko on posłuchał rady swojego przyjaciela. Chwilę później cała piątka ruszała żwawym krokiem w stronę Wielkiej Sali. Harry i Ron uśmiechnęli się widząc Hermionę, która wesoło rozmawiała z Ginny, zajadając się pysznym tostem z dżemem malinowym.
  - Hej Hermiono, jak się spało? - zapytał czarnowłosy i usiadł obok dziewczyny. Sięgnął po takiego samego tosta, jak ona i nalał sobie soku z dyni.
- Tak jak zawsze. Poza tym, spóźniliście się. Mieliśmy się spotkać kwadrans temu. I wybaczcie, że na was nie poczekałam, ale byłam strasznie głodna - mówiąc ostatnie słowa, spojrzała z uwielbieniem na naleśniki, które znajdowały się bardzo blisko jej ręki. Nałożyła sobie kilka i spałaszowała w mgnieniu oka. Napiła się jeszcze soku dyniowego i spojrzała na swoich przyjaciół. - Idziemy?
- Taa, jasne - rzucił Harry i pociągnął za sobą Rona, który zabrał ze sobą jeszcze kilka muffinek. Cała trójka udała się zgodnie do lochów. Och, tak bardzo nie chcieli tam iść. 
  Na korytarzu spotkali Malfoya, skinęli mu głową, a już po chwili drzwi otworzyły się z trzaskiem. Wbiegli więc szybko do klasy, żeby nie dostać ujemnych za spóźnienie. Zasiedli cichutko w ławkach i spoglądali z niepokojem na Snape'a.
  - Dzisiaj nauczycie się jak warzyć eliksir Carlowan. Składniki - machnął różdżką - macie na tablicy. Życzę wam powodzenia. Wszelkie instrukcje znajdziecie na stronie 107. 
Na tablicy:

 W podręczniku na stronie 107:
  Okazało się, że eliksir był całkiem prosty i wszystkim udało się go zrobić idealnie. Na szczęście, bo inaczej byłoby kiepsko. Zwłaszcza, że Snape kazał im wszystkim wypić ten eliksir. Powiedział, że na następnej lekcji będą mogli wypić antidotum, czyli eliksir Normalig, ale na razie muszą się troszeczkę pomęczyć z małym wzrostem.