piątek, 22 marca 2013

Rozdział IX Głowa w chmurach

  Ten dzień zaczynał się wyjątkowo radośnie. Wszyscy znajomi Harry'ego byli szczęśliwi, ponieważ Gryfon nareszcie wrócił do nich. Pani Pomfrey wypuściła go ze Skrzydła Szpitalnego w sobotę. Jego radość była nieopisana, bo w poniedziałek miał się odbyć bardzo ważny mecz Quidicha.
  Jedynym zmartwieniem był Turniej Trójmagiczny, który zbliżał się  nieubłaganie.Pierwsze zadanie miało odbyć się już w czwartek w następnym tygodniu. Nadal nie znalazł sposobu na łatwe i bezpieczne pokonanie smoka. Ale na razie nie chciał się tym przejmować. Musiał zająć myśli czymś innym. Nawet miał  pewien temat.
  Jego głowę zaprzątała od pewnego czasu pewna bardzo ładna dziewczyna o płomiennorudych włosach. Była siostrą jego najlepszego przyjaciela. Miała na imię Ginny. Pięknie, prawda? Bardzo podobało mu się to imię, niemal tak samo jak osoba, która była posiadaczką tego imienia. Co prawda to tylko skrót od Ginerva, ale to też jest ładne.
  Rano w niedzielę zszedł na śniadanie do Wielkiej Sali. Smętnie jadł swojego tosta i zastanawiał się jak poderwać Rudą. W jego głowie już nawet pojawił się plan. Chciał podejść do niej i zapytać czy nie zechciałaby by z nim poćwiczyć Quidicha przed meczem. Nie wydawałoby się to dziwne, bo Ginny bardzo dobrze grała i często ćwiczyła razem z Harrym.
  I właśnie w momencie gdy już podnosił się z siedzenia i miał zamiar podejść do niej do Sali wleciały sowy z poranną pocztą. Usiadł więc z powrotem i rozglądał się co inni dostali. Nagle zauważył, że przed nim też stoi sowa. Jego Hedwiga przyniosła mu list. Wiedział już od kogo, dlatego schował list do kieszeni i znacząco spojrzał na Rona i Hermionę.
  Po chwili trójka Gryfonów wychodziła z Wielkiej Sali i biegła po schodach w stronę biblioteki. Po drodze Harry tłumaczył im:
- Zanim wtedy zemdlałem wysłałem list do Syriusza. Pisałem o Turnieju i pierwszym zadaniu. Chciałem się zapytać czy zna jakiś sposób na pokonanie smoka.
  Do biblioteki wpadli jak burza. Udali się do jednego z przedziałów z trzecim rzędzie i pociągnęli za księgę pt. "Zwiadowcy". W ścianie obok pojawiło się wąskie przejście. Szybko się tam wślizgnęli, a po chwili ściana wyglądała tak samo jak wcześniej.
  Przeszli aż do końca tunelu i znaleźli się w bardzo przytulnym pomieszczeniu podobnym do pokoju wspólnego Gryfonów. Usiedli wszyscy na kanapie i zaczęli czytać list.

  Kochany Harry!
  Jest bardzo łatwy sposób. Wiem, że świetnie latasz na miotle dlatego przywołaj ją zaklęciem Accio i pokonaj smoka. Po zobaczeniu tego listu spal go jak najszybciej. Nikt nie może się dowiedzieć, że wiesz o smokach. 

P.S. Mam nadzieję, że już wyszedłeś ze Skrzydła Szpitalnego.

Syriusz


-No tak! Jak mogliśmy na to nie wpaść?! - Hermiona wyraźnie się ucieszyła - Ostatnio na lekcji uczyliśmy się tego zaklęcia. Chodź Harry, nauczę cię.
-Ćwiczcie, a ja pójdę wypolerować twoją miotłę Harry, w końcu jutro mecz! - uśmiechnięty Ron opuścił pomieszczenie, a Hermiona już ustawiała różne rzeczy w najodleglejszych zakątkach pokoju.
  Gdy już skończyła przygotowania stanęła obok Harrry'ego.
- Kiedy chcesz żeby coś do ciebie przyleciało musisz skupić się na tym przedmiocie i krzyknąć Accio. Pokażę ci - po tych słowach wyciągnęła różdżkę i krzyknęła- Accio księga!
  Do jej ręki przyleciała  księga zaklęć na której skupiała swoją uwagę. Wydawało się proste jednak wcale takie nie było. Harry ćwiczył to zaklęcie przez trzy i pół godziny, dopiero po tym czasie udało mu się opanować je do perfekcji.
  Kiedy w końcu skończyli okazało się, że to już pora obiadu i ponownie musieli iść do Wielkiej Sali. Udali się tam zjedli pośpiesznie obiad i postanowili, że udadzą się nad jezioro i trochę poleniuchują korzystając z tego, że jest niedziela. Gryfon o wiecznie potarganych włosach postanowił zaprosić także Ginny. Miał zamiar jakoś pokazać jej, że mu na niej zależy.
  Spotkał ją na śniadaniu i zagadnął nieśmiało czy nie zechciałaby wybrać się na błonia razem z nim i jego najlepszymi przyjaciółmi. Dziewczyna z chęcią przyjęła jego propozycje, a on cały w skowronkac poszedł przebrać się do swojego dormitorium...

Tymczasem w Pokoju Życzeń:

  - Severusie czy na pewno dobrze zrobiłeś tą Amortencję? - zapytała profesor McGonagall.
  Ona i Snape dostali zadanie sporządzenia i podania Amortencji pewnej dziewczynie, której informacje były niezwykle ważne dla dyrektora. Miała wypić amortencje, zakochać się w Severusie i powiedzieć mu wszystko czego będzie chciał.
  Niektórzy mogliby stwierdzić, że prościej byłoby z Veritaserum. Ale składniki potrzebne do niego są trudniej dostępne, a poza tym dłużej się je robi, a nie mieli tyle czasu.
  -Jeśli chcesz mogę na tobie wypróbować... - odpowiedział jej Snape z uśmiechem na twarzy.
- Jeżeli to pomoże ocenić twoje dzieło to proszę bardzo. - odpowiedział równie rozpromieniona Minerwa, która już po chwili tuliła się do ramienia Mistrza Eliksirów.
  Zaczęła go przytulać, mówić, że go kocha i gadać różne historie o tym jakby to mogli żyć długo i szczęśliwie i latać na pegazie i hipogryfach oraz testralach. Jej opowieści podobnie jak ona sama były takie oderwane od rzeczywistości, że gdyby jakiś uczeń ją teraz zobaczył miałby niezapomniane wspomnienie do końca życia. I to bardzo śmieszne wspomnienie.
  Siedzieli tam tak przez bardzo długi czas. Profesor transmutacji wpatrywała się z uwielbieniem w Snape'a już nawet gdy Amortencja przestała na nią działać. Bardzo cieszyła się, że może się do niego przytulić, robić z siebie wariatkę, a on nie będzie wiedział, że na prawdę go kocha...


Nad jeziorem:

  Hermiona i Ron poszli już do zamku zostawiając Ginerve i Harry'ego sam na sam. Oboje widzieli, że ta dwójka ma się ku sobie. Bardzo się z tego cieszyli. W końcu ich najlepszy przyjaciel się zakochał i w dodatku była to miłość odwzajemniona.
  Dwójka Gryfonów stała tak w niezręcznej ciszy i  przyglądała się sobie. W końcu Ginny nie wytrzymała i zaczęła nawijać jak najęta.
- Harry... ty wiesz że ja się w tobie kocham od pierwszej klasy, ale nie wiem czy to zauroczenie ma sens. Wiem, możesz się ze mnie śmiać, ale ja cię kocham. - powiedziała te słowa na jednym tchu. Bardzo się bała jego reakcji, a on tylko przytulił się do niej i szepnął:
-Ja też cię kocham.
  Poszli razem do zamku spotykając po drodze Irytka. Weszli do Pokoju Życzeń i zobaczyli, że zamienił się w restauracje z jednym dwuosobowym stolikiem. W rogu stał podest, a na nim orkiestra, która grała romantyczną muzykę. Na stole stały dwie świece i bukiet róż w wazonie. Na środku stał też duży talerze ze spaghetti, ale nie było sztućców.
  Harry odsunął swojej nowej dziewczynie krzesło, apotem sam usiadł na przeciwko niej. Postanowili wciągać makaron buzią. Tak się złożyło że natrafili na ten sam makaron i ich usta połączyły się całkiem przypadkiem. Wtedy po raz pierwszy się pocałowali. Choć przez przypadek, ale jednak. Ta data musiała zostać zapamiętana.
  Gdy już skończyli kolację restauracja zmieniła się w Wesołe Miasteczko. Zjeżdżali razem ze zjeżdżalni, kręcili się razem na karuzeli, huśtali na huśtawkach trzymając się za ręce. Bardzo miło spędzili ze sobą ten niedzielny wieczór. Niestety nim się zorientowali była już 21:00 i musieli wracać do dormitoriów.

______________________________________________________________________

Jupi już dziewiąty rozdział. Niedługo dziesiąty. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę jak długa będzie ta historia...

To teraz dedykacje:

dla Stacy Malfoy i Belli Lestrange.  :> Dzięki za napisanie komentarzy. Nie spodziewałam się. ;3

A i jeszcze jedna dedykacja dla Natalki - mojej złej kobiety. <3

 

piątek, 15 marca 2013

Rozdział VIII Komplikacje

  Powoli otwierał oczy, czuł pulsującą bólem głowę, którą musiał uderzyć w posadzkę. Ktoś zdjął mu okulary więc widział jak przez mgłę. Gdzieś blisko niego widniały trzy rozmazane postacie gestykulujące i rozmawiające na jakiś temat bardzo zaciekle.
  Zastanawiał się o czym rozmawiają te osoby, które ledwo widział. Niestety jeszcze otępiały umysł nie mógł nic zrozumieć. Leżał tak przez chwilę czekając aż powróci świadomość i będzie mógł rozróżnić jakiekolwiek słowa z wypowiedzi owych tajemniczych postaci.
  Gdy nareszcie zrozumiał o czym rozmawiali ze zdziwieniem przyjął fakt, że rozmowa dotyczyła jego osoby. Starał się nie zwracać na siebie uwagi i udało mu się to na tyle żeby usłyszeć jak mówili o tym, że bez względu na stan zdrowia będzie musiał stanąć do zadania, bo takie są zasady. Oczywiście wiedział, że chodzi o Turniej Trójmagiczny i domyślił się, że zapewne znajduje się w Skrzydle Szpitalnym. Po głosach poznał, że rozmawiają ze sobą Dumbledore, Barty Crouch i Ludo Bagman.
  Postanowił jakoś zwrócić na siebie uwagę, ale tak żeby nie wiedzieli, że zrobił to specjalnie. Poruszył się więc delikatnie na łóżku. Rozmawiający mimo tego, że byli pochłonięci rozmową zauważyli to i czym prędzej do niego przyszli.Dumbledore zawołał panią Pomfrey i po chwili na jego nosie pojawiły się okulary a na czole okład.
  Wszyscy uśmiechali się do niego serdecznie,a on nie wiedział co powiedzieć.W końcu niezręczną ciszę przerwał Dumbledore.
- Jak się czujesz Harry? - niby takie zwykłe pytanie, ale jednak bardzo dużo znaczyło. Od tego bowiem pytania zależało czy młody reprezentant zdoła wystartować w Turnieju. Jeśli nawet jego stan zdrowia nie będzie mu na to pozwalał będzie zmuszony wystartować, ale jest promyk nadziei. Gryfon może czuć się dobrze i wyzdrowieć do czasu rozpoczęcia pierwszego zadania.
-Już... wszystko w porządku. Nic mi nie jest. - w momencie gdy chłopak wypowiadał te słowa do jego sali weszła smutna Hermiona i podobnie jak ona przybity Ron. Spojrzeli zrezygnowani w stronę jego łóżka, a gdy zobaczyli, że jest przytomny od razu się rozpromienili. Na ich twarzach zagościł uśmiech szeroki na całą  niczym księżyc gdy nie jest w pełni. Najwyraźniej nie spodziewali się zobaczyć go w dobrym stanie.
  Po długim wykładzie Hermiony o tym jak się martwiła i ile książek przewertowała w celu znalezienia jakiegoś sposobu na powrót przytomności wszyscy byli wyraźnie znudzeni.Jak to zwykle bywało pierwszy ocknął się Dumbledore.
   -Myślę, że już wyjaśniliśmy. Teraz Harry musi wypoczywać, chyba wszyscy to rozumieją. - po tych słowach chłopak pozostał sam w sali, bo nawet pani Pomfrey miała jakąś ważną sprawę do załatwienia i musiała wyjść.
  Jak zawsze w takich momentach nadchodził czas na przemyślenia. Nigdy nie dotyczyły błahych problemów. Niestety większość trosk chłopaka była bardzo poważna. Często od niego właśnie zależały losy całego świata. Zarówno czarodziei jak i mugoli. Dobrze wiedział, że musi stanąć do Turnieju. To był jego obowiązek. Nadal nie wiedział jakim sposobem zwalczy smoka. Myślał nad tym bardzo długo aż w końcu zmorzył go sen...


Tymczasem w dormitorium dziewczyn z Gyffindoru:

  -Dlaczego? Czemu znowu on? To jest dla niego przecież niebezpieczne - pewna rudowłosa dziewczyna wypłakiwała się w ramię swojej przyjaciółki - Luny Lovegood. Niektórzy uważali to dziewczynę za dziwną jednak tak na prawdę była bardzo mądra. Nie bez powodu trafiła do Ravenclawu - domu, w którym były tylko inteligentne osoby. Jej długie blond włosy opadały na ramię drugiej dziewczyny, którą starała się pocieszyć.
- Ginny zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Spójrz na to z innej perspektywy - czy gdyby się nie wyróżniał zakochałabyś się w nim? Być może tak, ale to jego odwaga zawsze tak ci imponowała. Oczywiście jest też przystojny i skradł serce nie jednej dziewczyny. A jednak na pewno nie każda teraz płacze dlatego, że jest chory. Wątpię czy jest w ogóle ktoś inny niż ty. To dowód prawdziwej miłości. Harry da radę. Przypomnij sobie ile razy ładował się w kłopoty. Za każdym razem wyszedł cało. Teraz też tak będzie.
- Dzięki Luna, kochana jesteś. Szkoda, że nie jesteś w Gryffindorze. Mogłybyśmy mieć razem pokój i spędzać ze sobą więcej czasu - Rudowłosa otarła łzy wierzchem rękawa i uśmiechnęła się do niebieskookiej Krukonki. Wiedziała, że na nią zawsze może liczyć.
- Bardzo lubię spędzać z tobą czas, ale Ravenclaw też jest bardzo fajnym domem. Nie przejmuj się i nie smuć więcej. Zapamiętaj te słowa! Masz się nie przejmować błahostkami i nie zasmucać z byle powodu. Nic strasznego się nie dzieje, więc musisz być dobrej myśli - po tych słowach blondynka wstała, pociągnęła za sobą Gryfonkę i razem udały się do Wielkiej Sali, by zjeść kolacje.
  Po drodze spotkały Rona i Hermionę, którzy z zawiedzionymi minami kierowali się w stronę Skrzydła Szpitalnego. Dziewczyny domyśliły się w jakim celu. Ginny troszkę posmutniała, ale przypomniała sobie słowa przyjaciółki i znów radosna spożyła posiłek w spokoju.
  Jej radość wzrosła diametralnie gdy do Sali przybyli napotkani po drodze Gryfoni. Dowiedziała się od nich, że jej książę z bajki odzyskał przytomność.  Cała w skowronkach udała się do swojego dormitorium.

Rankiem na Transmutacji:

  Wszyscy wygłupiali się i śmiali w najlepsze jako, że profesor McGonagall nie przychodziła dość długo. Jedynie Hermiona zastanawiała się co takiego mogło się wydarzyć. Oczywiście wygłupy stawały się coraz bardziej bezsensowne i  co ważniejsze niebezpieczne.
   Dean Thomas wpadł na pomysł, że każdy musi wypić siki trolla inaczej cała reszta wyrzuci go przez okno tak by musiał użyć jakiegoś zaklęcia i zostać zauważonym i przyłapanym przez nauczyciela. Natomiast jeśli ktoś nie znał albo nie potrafił rzucić zaklęcia Wingardium Leviosa miał wylądować na trawniku pod klasą, a potem trafić do nadopiekuńczej pielęgniarki ze Skrzydła Szpitalnego - Poppy Pomfrey.
  Hermiona nie mogła tego wytrzymać. Wiedziała, że Neville nie zna zaklęcia, a nie wątpliwie nie zgodzi się na okropne doświadczenie jakim jest wypicie tej paskudnej cieczy.
  Wybiegła jak najszybciej potrafiła z sali i przypadkiem wpadła na profesor McGonagall. Opowiedziała jej o wszystkim co się tam działo i zaraz obie znajdowały się w klasie.
  Dotarły tam w samą porę, bo szalony tłum chłopców z czwartej klasy Gryffindoru właśnie podnosił biednego Neville'a i nieśli w stronę okna. Nieszczęśnik wywijał się i szarpał jednak nic nie skutkowało. Cała sytuację załagodziła profesor McGonagall. Wszyscy chłopcy poza Nevillem dostali szlaban i musieli się na niego stawić wieczorem i tak przez cały tydzień. Wiedziała, że Filch się nimi zajmie. Jego kary potrafiły być męczące. Odjęła Gryfonom sto punktów mimo, że była ich opiekunką, jednak po chwili oddała im pięćdziesiąt punktów za interwencję Hermiony.
  Poprawiło to nieco humory uczniów z Domu Lwa jednak szlaban nie był dla chłopców wesołą perspektywą. Jednak trudno się mówi. Przyjęli karę jak prawdziwi Gryfoni - nie skarżyli się.

_______________________________________________________________________

Nowy rozdział! :> Od razu napiszę komu go dedykuję:

Patrycji, która napisała komentarz, który zmotywował mnie do pisania.
Amadeuszowi (koledze z klasy), który pomimo, że nigdy nie czytał HP wszedł na mój blog i przeczytał kilka notek. 

Naprawdę zmotywowaliście mnie. :D Dziękuję wam za to.

A teraz taka mała informacja: Rozdziały będą od teraz mniej więcej takiej długości jak ten. ^.^

poniedziałek, 4 marca 2013

Ogłoszenie

Jestem bardzo ciekawa czy ktoś tu w ogóle zagląda. Nic nie piszecie pod moimi postami i szczerze nie mam żadnej motywacji. Wydaje mi się jakbym nadal pisała sama dla siebie z nudów w Wordzie. Staram się żebyście mieli co czytać, ale jeśli mam to pisać tylko i wyłącznie dla samej siebie mogę w ogóle nie pisać. :<