piątek, 15 marca 2013

Rozdział VIII Komplikacje

  Powoli otwierał oczy, czuł pulsującą bólem głowę, którą musiał uderzyć w posadzkę. Ktoś zdjął mu okulary więc widział jak przez mgłę. Gdzieś blisko niego widniały trzy rozmazane postacie gestykulujące i rozmawiające na jakiś temat bardzo zaciekle.
  Zastanawiał się o czym rozmawiają te osoby, które ledwo widział. Niestety jeszcze otępiały umysł nie mógł nic zrozumieć. Leżał tak przez chwilę czekając aż powróci świadomość i będzie mógł rozróżnić jakiekolwiek słowa z wypowiedzi owych tajemniczych postaci.
  Gdy nareszcie zrozumiał o czym rozmawiali ze zdziwieniem przyjął fakt, że rozmowa dotyczyła jego osoby. Starał się nie zwracać na siebie uwagi i udało mu się to na tyle żeby usłyszeć jak mówili o tym, że bez względu na stan zdrowia będzie musiał stanąć do zadania, bo takie są zasady. Oczywiście wiedział, że chodzi o Turniej Trójmagiczny i domyślił się, że zapewne znajduje się w Skrzydle Szpitalnym. Po głosach poznał, że rozmawiają ze sobą Dumbledore, Barty Crouch i Ludo Bagman.
  Postanowił jakoś zwrócić na siebie uwagę, ale tak żeby nie wiedzieli, że zrobił to specjalnie. Poruszył się więc delikatnie na łóżku. Rozmawiający mimo tego, że byli pochłonięci rozmową zauważyli to i czym prędzej do niego przyszli.Dumbledore zawołał panią Pomfrey i po chwili na jego nosie pojawiły się okulary a na czole okład.
  Wszyscy uśmiechali się do niego serdecznie,a on nie wiedział co powiedzieć.W końcu niezręczną ciszę przerwał Dumbledore.
- Jak się czujesz Harry? - niby takie zwykłe pytanie, ale jednak bardzo dużo znaczyło. Od tego bowiem pytania zależało czy młody reprezentant zdoła wystartować w Turnieju. Jeśli nawet jego stan zdrowia nie będzie mu na to pozwalał będzie zmuszony wystartować, ale jest promyk nadziei. Gryfon może czuć się dobrze i wyzdrowieć do czasu rozpoczęcia pierwszego zadania.
-Już... wszystko w porządku. Nic mi nie jest. - w momencie gdy chłopak wypowiadał te słowa do jego sali weszła smutna Hermiona i podobnie jak ona przybity Ron. Spojrzeli zrezygnowani w stronę jego łóżka, a gdy zobaczyli, że jest przytomny od razu się rozpromienili. Na ich twarzach zagościł uśmiech szeroki na całą  niczym księżyc gdy nie jest w pełni. Najwyraźniej nie spodziewali się zobaczyć go w dobrym stanie.
  Po długim wykładzie Hermiony o tym jak się martwiła i ile książek przewertowała w celu znalezienia jakiegoś sposobu na powrót przytomności wszyscy byli wyraźnie znudzeni.Jak to zwykle bywało pierwszy ocknął się Dumbledore.
   -Myślę, że już wyjaśniliśmy. Teraz Harry musi wypoczywać, chyba wszyscy to rozumieją. - po tych słowach chłopak pozostał sam w sali, bo nawet pani Pomfrey miała jakąś ważną sprawę do załatwienia i musiała wyjść.
  Jak zawsze w takich momentach nadchodził czas na przemyślenia. Nigdy nie dotyczyły błahych problemów. Niestety większość trosk chłopaka była bardzo poważna. Często od niego właśnie zależały losy całego świata. Zarówno czarodziei jak i mugoli. Dobrze wiedział, że musi stanąć do Turnieju. To był jego obowiązek. Nadal nie wiedział jakim sposobem zwalczy smoka. Myślał nad tym bardzo długo aż w końcu zmorzył go sen...


Tymczasem w dormitorium dziewczyn z Gyffindoru:

  -Dlaczego? Czemu znowu on? To jest dla niego przecież niebezpieczne - pewna rudowłosa dziewczyna wypłakiwała się w ramię swojej przyjaciółki - Luny Lovegood. Niektórzy uważali to dziewczynę za dziwną jednak tak na prawdę była bardzo mądra. Nie bez powodu trafiła do Ravenclawu - domu, w którym były tylko inteligentne osoby. Jej długie blond włosy opadały na ramię drugiej dziewczyny, którą starała się pocieszyć.
- Ginny zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Spójrz na to z innej perspektywy - czy gdyby się nie wyróżniał zakochałabyś się w nim? Być może tak, ale to jego odwaga zawsze tak ci imponowała. Oczywiście jest też przystojny i skradł serce nie jednej dziewczyny. A jednak na pewno nie każda teraz płacze dlatego, że jest chory. Wątpię czy jest w ogóle ktoś inny niż ty. To dowód prawdziwej miłości. Harry da radę. Przypomnij sobie ile razy ładował się w kłopoty. Za każdym razem wyszedł cało. Teraz też tak będzie.
- Dzięki Luna, kochana jesteś. Szkoda, że nie jesteś w Gryffindorze. Mogłybyśmy mieć razem pokój i spędzać ze sobą więcej czasu - Rudowłosa otarła łzy wierzchem rękawa i uśmiechnęła się do niebieskookiej Krukonki. Wiedziała, że na nią zawsze może liczyć.
- Bardzo lubię spędzać z tobą czas, ale Ravenclaw też jest bardzo fajnym domem. Nie przejmuj się i nie smuć więcej. Zapamiętaj te słowa! Masz się nie przejmować błahostkami i nie zasmucać z byle powodu. Nic strasznego się nie dzieje, więc musisz być dobrej myśli - po tych słowach blondynka wstała, pociągnęła za sobą Gryfonkę i razem udały się do Wielkiej Sali, by zjeść kolacje.
  Po drodze spotkały Rona i Hermionę, którzy z zawiedzionymi minami kierowali się w stronę Skrzydła Szpitalnego. Dziewczyny domyśliły się w jakim celu. Ginny troszkę posmutniała, ale przypomniała sobie słowa przyjaciółki i znów radosna spożyła posiłek w spokoju.
  Jej radość wzrosła diametralnie gdy do Sali przybyli napotkani po drodze Gryfoni. Dowiedziała się od nich, że jej książę z bajki odzyskał przytomność.  Cała w skowronkach udała się do swojego dormitorium.

Rankiem na Transmutacji:

  Wszyscy wygłupiali się i śmiali w najlepsze jako, że profesor McGonagall nie przychodziła dość długo. Jedynie Hermiona zastanawiała się co takiego mogło się wydarzyć. Oczywiście wygłupy stawały się coraz bardziej bezsensowne i  co ważniejsze niebezpieczne.
   Dean Thomas wpadł na pomysł, że każdy musi wypić siki trolla inaczej cała reszta wyrzuci go przez okno tak by musiał użyć jakiegoś zaklęcia i zostać zauważonym i przyłapanym przez nauczyciela. Natomiast jeśli ktoś nie znał albo nie potrafił rzucić zaklęcia Wingardium Leviosa miał wylądować na trawniku pod klasą, a potem trafić do nadopiekuńczej pielęgniarki ze Skrzydła Szpitalnego - Poppy Pomfrey.
  Hermiona nie mogła tego wytrzymać. Wiedziała, że Neville nie zna zaklęcia, a nie wątpliwie nie zgodzi się na okropne doświadczenie jakim jest wypicie tej paskudnej cieczy.
  Wybiegła jak najszybciej potrafiła z sali i przypadkiem wpadła na profesor McGonagall. Opowiedziała jej o wszystkim co się tam działo i zaraz obie znajdowały się w klasie.
  Dotarły tam w samą porę, bo szalony tłum chłopców z czwartej klasy Gryffindoru właśnie podnosił biednego Neville'a i nieśli w stronę okna. Nieszczęśnik wywijał się i szarpał jednak nic nie skutkowało. Cała sytuację załagodziła profesor McGonagall. Wszyscy chłopcy poza Nevillem dostali szlaban i musieli się na niego stawić wieczorem i tak przez cały tydzień. Wiedziała, że Filch się nimi zajmie. Jego kary potrafiły być męczące. Odjęła Gryfonom sto punktów mimo, że była ich opiekunką, jednak po chwili oddała im pięćdziesiąt punktów za interwencję Hermiony.
  Poprawiło to nieco humory uczniów z Domu Lwa jednak szlaban nie był dla chłopców wesołą perspektywą. Jednak trudno się mówi. Przyjęli karę jak prawdziwi Gryfoni - nie skarżyli się.

_______________________________________________________________________

Nowy rozdział! :> Od razu napiszę komu go dedykuję:

Patrycji, która napisała komentarz, który zmotywował mnie do pisania.
Amadeuszowi (koledze z klasy), który pomimo, że nigdy nie czytał HP wszedł na mój blog i przeczytał kilka notek. 

Naprawdę zmotywowaliście mnie. :D Dziękuję wam za to.

A teraz taka mała informacja: Rozdziały będą od teraz mniej więcej takiej długości jak ten. ^.^

4 komentarze:

  1. fajny blog i rozdział :3 będę obserwowała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny blog :)
    Zapraszam do obserwowania: hogwart-moimi-oczami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeprasza, że teraz komentuję, ale czasu miałam mało. Nawał nauki, no po prostu się na nas uwiesili.-.- Ale co do rozdziału. Jest fajny ^^ Teraz idę do powyższego rozdziału . Patrycja.

    OdpowiedzUsuń